wtorek, 23 maja 2017

Cień



Zapraszam do czytania książki, mojego autorstwa. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli tak, to proszę o przesyłanie dalej i komentowanie.
To dla mnie wielka szansa, z góry dziękuję za pomoc!

niedziela, 1 marca 2015

SAVIOR

Coś całkiem innego :)
Zapraszam na nowego bloga z Matty'm Healy'm.

SAVIOR - Fanfiction


Muszę przyznać byłem chujowym dzieciakiem, jeszcze gorszym nastolatkiem, a potem to już nawet słów brakło by opisać mnie w paru słowach.
Jestem niewychowanym typem, chorującym na samouwielbienie i chamstwo. Pieprzonym prorokiem, łaskawcą tego świata, który uwielbia bawić się w boga. Jestem największym kutasem tego świata i czuję się z tym rewelacyjnie. Tak samo jak tamtego dnia...
Ale potem się coś zmieniło od tamtego dnia coś we mnie pękło... nagle poczułem wielką potrzebę. Potrzebę bycia czyimś zbawicielem.

Mam nadzieję, że wpadniecie tam, zostawicie jakieś komentarze no i oczywiście będziecie dalej czytać xd To opowiadanie będzie inne niż wszystkie, nie będzie tyle miłości ale nadrobię to akcją, pościgami, strzelaninami i innymi rzeczami. Będą tam sceny drastyczne i te może mniej okrutne ale też znajdzie się miejsce na jakiś romans ;) Mam nadzieje, że wam się spodoba :*



wtorek, 24 lutego 2015

Chapter 6 - Wybieram szczęście


Wpatrywałam się w niego czekając na odpowiedź... skarbie błagam powiedz coś... błagam Zayn... błagam nie opuszczaj mnie teraz - myślałam starajac się trzymać przy zdrowych zmysłach. 
- Milczenie też jest odpowiedzią... - wyszeptałam starając się zwalczyć ochotę dotknięcia jego boskiej twarzy. 
- Nigdy cię nie skrzywdzę, nic nas nigdy nie poróżni ale skarbie.. byłem twój od samego początku. Więc, po co mam to obiecywać?
- Ja jestem twoja, ty jesteś mój.
- I nic ani nikt tego nie zmieni.
- Będę musiała pojechać do domu. Potrzebuję jakiś ubrań i dokumentów na jutro do pracy.
- Pojedziemy po nie rano - powiedział całując mnie w czubek głowy - A teraz śpij aniele.
- Dobranoc Zayn - wymamrotałam wdychając zapach jego skóry.
Kocham ten zapach...

Strasznie mi gorąco. Otworzyłam oczy zauważając, że nie znajduję się w swojej sypialni. Chciałam się odwrócić na bok ale nie byłam w stanie, kontem oka zauważyłam leżącego obok mnie mulata, który mocno obejmował mnie w pasie. Uśmiechnęłam się pod nosem delikatnie całując kącik jego ust.
- Oh boże... dziękuję ci za niego - wyszeptałam.
Delikatnie zrzuciłam z siebie jego rękę, a on mruknął i wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia. Ostatni raz cmoknęłam go w policzek, po czym przez głowę naciągnęłam na siebie leżący na podłodze t-shirt Zayn'a, a na nogi nasunęłam czyste bokserki, które znalazłam w jego szafce. Wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu. Było duże i urządzone w staroświeckim stylu. Podłogi były zrobione z ciemnego drewna, ściany pokrywała jasna farba i gdzieniegdzie znajdowały się cegły, były tu także meble w kolorze mahoniu i stosy książek. Czułam się tu jak w własnym gabinecie, gdzie górował spokój i harmonia. Mieszkanie składało się z sypialni, dwóch pokoi, salonu połączonego z kuchnią i pokoju, który był piętro wyżej.. prowadziły do niego schody ale chcąc, by Zayn zachował swoją prywatność postanowiłam, że zwiedzę go dopiero gdy sam zechce mi go pokazać. 
Zaparzyłam w dwóch kubkach kawę, którą znalazłam w szafce i z szklankami w rękach ruszyłam z powrotem do pokoju. Zegar pokazywał godzinę siódmą rano więc postanowiłam go obudzić. Położyłam kubki na nocnej szafce, a sama usiadłam na łóżku. 
Powoli całowałam długość od łokcia do samych obojczyków dzięki czemu już po chwili Zayn był obudzony. Przytulił mnie mocno. Pachniał tak pięknie. Zayn połączony z perfumami, zapachem wczorajszego sexu, no i po prostu nim. Moja ulubiona mieszanka.
- Nie uciekłaś w nocy? - mruknął uśmiechając się w moją skórę.
- Nawet nie miałam takiego zamiaru - chichotałam bawiąc się jego włosami - zrobiłam kawę.
- Mhm - mruknął zakrywając moje usta swoimi.
- Uwielbiam gdy mnie tak całujesz ale musimy się powoli zbierać jeśli chcę zdążyć do pracy.
- Musisz iść dzisiaj do pracy? Moglibyśmy tu zostać i powtórzyć wczorajszy wieczór. Podobało mi się kiedy byłaś taka stanowcza - zaśmiał się.
Podparł głowę na ręce przyglądając mi się uważnie. Zaczęłam udawać, że się zastanawiam, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Chociaż propozycja jest bardzo kusząca, mam dzisiaj nowego pacjenta.

Do około godzinie znajdowałam się pod swoim domem trzymając w ręku buty. Jak kobiety wytrzymują w nich tak długo?
Przekręciłam klucz i po cichu weszłam do domu, była dopiero ósma więc nie chciałam obudzić Niall'a. No dobra zdradziłam go, mam zamiar zerwać zaręczyny, bo go nie kocham ale mam serce. Dam mu chociaż pospać. W kuchni chwyciłam jabłko i w drodze do gabinety udało mi się je zjeść... cholera, musiałam być na prawdę głodna. Na biurku leżały przygotowane szybciej dokumenty więc jednym ruchem ręki wrzuciłam je do torby i na palcach ruszyłam w stronę sypialni.
Uchyliłam drzwi zauważając, że łóżko jest puste. To dziwne... odkąd znam Niall'a nigdy nie nocował poza domem... no oprócz tych nocy spędzonych u mnie ale to raczej szczegół.
Nie ważne - pomyślałam podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej czarną koszulę oraz spódnice w tym samym kolorze. Wiedząc o tym, że Zayn postanowił na mnie poczekać przed domem, jak najszybciej pobiegłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic i ubrać się w przyszykowane wcześniej ubrania.
Udało mi się wyrobić w pół godziny... mając nadzieje, że mulat nie jest za bardzo zdenerwowany wyszłam z domu ale to co tam zobaczyłam całkowicie zwaliło mnie z nóg.
- O mój boże - wyszeptałam zasłaniając usta.

~P.O.V. Zayn~

Nucąc jakąś debilną piosenkę, która niczym pieprzona mantra wbiła mi się do głowy, wystukiwałem znajomy rytm na kierownicy. Odpaliłem jednego papierosa, potem drugiego i trzeciego. Cholera ale ona długo tam siedzi, jeszcze trochę tak postoję w tym miejscu, a zgarnie mnie policja, a to ostatnie na co mam dziś ochotę. Z tylnej kieszeni spodni wyjąłem telefon od razu wybierając numer do tej małej cipy.
- Halo?
- No witam księżniczko, masz dzisiaj czas?
- Czyżby moje uszy właśnie doznały zaszczytu usłyszenia pieprzonego Malik'a? - zaśmiał się gardłowo.
Hooo ktoś tu chyba stał się mężczyznom, jednak po chwili usłyszałem jego krzyk.. chyba darł się na kogoś obok. I z przykrością muszę stwierdzić, że nadal jest cipą.
- W całej swojej okazałości, a teraz przejdźmy do interesów. Nadal siedzisz w tym gównie?
- Dopóki mi płacą skarbie.
- Potrzebuję broni, a nie jakiegoś gówna, które wtykacie każdemu idiocie.
- Nie wiem o czym mówisz słoneczko - zarechotał - rozumiem, że ma być dobra ale jedno podstawowe pytanie. Po co ona jest ci potrzebna?
- Na wszelki wypadek.
- Gdyby wrócił?
- Tak... ale tym razem skończył by z kilkoma dodatkowymi otworami w ciele.
- Groźnie... Dobra jutro do ciebie wpadnę.
- Tylko zadzwoń szybciej, raczej nie będę sam - przyznałem przegryzając dolną wargę na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru.
- Wyczuwam jakiś romans! Chwilowe czy raczej na dłużej?
- Oby to drugie stary...
- Niezła jest?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - zaśmiałem się.
Koło domu zobaczyłem idącego blondyna, był nieźle najebany. Albo po prostu smutny i z braku szczęścia w swoim życiu zataczał kółka. Sarkazm z rana... ohh nieźle zaczynasz dzień Zayn.
- Muszę kończyć - powiedziałem wlepiając wzrok w chłopaka, który starał się otworzyć drzwi do domu Josephin. Nie szło mu najlepiej...
- Okay zadzwonię potem i...
- Tak, tak. Na razie cioto.
Odłożyłem komórkę na siedzenie obok i wyszedłem z samochodu. Czy to nie jest przez przypadek narzeczony Jo? Ten jak mu tam... Nel.. Nil... Niall. To chyba to. A cholera wie jak ma na imię.
- Ej ty! - krzyknąłem odwracając jego uwagę od drzwi - Właśnie ty, mieszkasz tu?
- Tak, a co ci do tego kutasie?! - warknął.
- Stary, nie radzę ci mnie denerwować.
- Bo co? No chodź! Moja ręka już dawno nie miała kontaktu z twarzą żadnego frajera.
- Jak chcesz laleczko.

***

Ta dam! Nowy rozdział pisany ho ho ho i jeszcze dłużej.
Z góry przepraszam ale nie miałam pomysłu.
Pomyślałam, że może kiedyś któraś z was będzie chciała podzielić się tym ze znajomymi
więc postanowiłam zrobić na twitter'ze hashtag #angelicFF
możecie tam napisać swoje opinie, pytania i inne, a ja postaram się na nie odpisać.
kontakt ze mną: @savior_matty
mam nadzieje, że ktoś napisze :) + będę tam dodawać wiadomości o nowych rozdziałach.
No to na tyle... jak zawsze.
3 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem :*

środa, 21 stycznia 2015

Chapter 5 - Choruję na ciebie

Rozdział zawiera treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.


Od ostatniego tygodnia głównym tematem w moim domu jest przeprowadzka, na która nie mogę się zgodzić. Ciągłe kłótnie to już norma ale dodatkowo na głowie mam jeszcze problem z Zayn'em. Odwołał wizyty na parę dni i przez to wszystko jestem w kompletnej rozsypce. Nie wiem co się ze mną dzieję, może nie do końca jestem w stanie to wszystko pojąć. Nie rozmawiałam z nim parę dni, a czuję się jakby minęły miesiące albo i nawet lata. Jestem nerwowa, często wybucham ze złości, nie kontroluję drżenia rąk i płaczę przez 24/24h. Nie wiem kiedy ostatnio dobrze spałam. Cierpię na uczucie beznadziei i tęsknotę za kimś, za kim tak na prawdę wcale nie powinnam tęsknić. Wariuje. 
Chwyciłam w dłonie telefon, który przez ostatnie dziesięć minut dzwonił jak oszalały.
- Halo? - wyszeptałam patrząc na puste opakowanie po tabletkach na uspokojenie.
- Dobry wieczór Josephin.
- Zayn... - odetchnęłam z ulgą słysząc jego głos.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - zaśmiał się - Ubierz jakąś sukienkę wieczorową czy jak to tam się mówi i wyszykuj. Dasz radę w godzinę?
- Ja... Ja... nie wiem.
- Postaraj się Jo, będę pod twoim domem za godzinę.
I rozłączył się. Nie zdążyłam powiedzieć, że wyglądam okropnie i nie jestem w stanie naprawić tego w godzinę. Nie powiedziałam mu jak bardzo tęskniłam za jego głosem i tego najważniejszego.... ale to powiem mu potem.
Wstałam z podłogi i wyszłam z gabinetu. Dom był pusty, Niall pewnie poszedł na piwo z Harry'm albo z Lou. Chociaż wątpię, że Louis miałby ochotę spotkać się z Niall'em. Jakoś nigdy za sobą nie przepadali. Od zawsze dzieliły ich poglądy, no i ja. Byłam główną przyczyną ich wielkich kłótni. 
Nie zaprzątaj sobie tym głowy Josephin - powtarzałam sobie chcąc jak najszybciej znaleźć się w sypialni. Otworzyłam wielką szafę mając nadzieję, że znajdę tam chociaż jedną suknie, w której nie będę wyglądać tak tragicznie. Mruknęłam pod nosem natrafiając na czarną sukienkę, aż do ziemi. Miałam ją założone tylko raz ponieważ nie podobała się ona mojemu narzeczonemu ale Zayn jest jego przeciwieństwem... więc może mu się spodoba. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania. Nasunęłam na biodra czarny koronkowy materiał, który, że tak się wyrażę leżał na mnie idealnie. Następnie przez głowę wciągnęłam sukienkę nawet nie zawracając sobie głowy jakimkolwiek stanikiem, który uważam, że był zbędny biorąc pod uwagę dość spore rozcięcie na plecach.
- Teraz jeszcze tylko reszta - mruknęłam biegnąc do łazienki.
Wyprostowałam włosy, podkreśliłam oczy czarną kredką i nałożyłam na usta krwisto czerwoną szminkę. Spojrzałam na zegarek... mam jeszcze dziesięć minut. Nasunęłam na stopy białe szpilki, a przez ramie przewiesiłam skórzaną kurtkę. Wyszłam przed dom starannie zamykając drzwi by nikt nie mógł przez nie wejść oprócz mnie i Niall'a.
Wpatrywałam się w każdy nadjeżdżający samochód jednak żaden z nich się nie zatrzymywał. Już zaczęłam tracić nadzieję na to, że przyjedzie gdy nagle zobaczyłam go po drugiej stronie ulicy. Wyglądał niezwykle... Ubrany w przepiękny czarny garnitur i koszulę w tym samym kolorze. Włosy miał lekko zaczesane do tyłu. Wzięłam głęboki oddech obserwując jak wolnym krokiem kieruje się w moją stronę. On wie co robi... wie jak działa na kobiety, a w szczególności wie jak działa na mnie. Jest dobry w tym co robi i najlepsze w tym wszystkim jest to, że on o tym wie. Jest cholernie przystojny... i wykorzystuje to. Cholera! ale on to wykorzystuje.
- Dobry wieczór Josephin - wychrypiał składając drobny pocałunek na mojej dłoni.
- Dobry wieczór Zayn... 
- Wyglądasz olśniewająco - przyznał uważnie skanując mnie wzrokiem.
- Dziękuję - odpowiedziałam speszona jego komplementem.
Moje policzki spłonęły rumieńcami, a całe ciało drżało... Wyglądałam komicznie, jak nastolatka widząca swojego idola. Nie myślałam o tym, że Niall może nas zobaczyć, ani o nikim innym, bo on był koło mnie. Wpatrywałam się w jego oczy szukając odpowiedzi na pytania, które krążą po mojej głowie od tygodnia.
Gdzie był? Dlaczego odwołał wizyty? I najważniejsze... dlaczego nie było go przy mnie?
Nim tak na prawdę zdałam sobie sprawę co robię, stałam na palcach wpijając się z zachłannością w jego usta. Wplotłam ręce w jego włosy rozpaczliwie pragnąc jakiegokolwiek znaku z jego strony, że też tego bardzo potrzebuje. Jednak on nie reagował... Zabolało.
Właśnie chciałam się odsunąć gdy jego silne ręce przyciągnęły mnie jeszcze bardziej. Nasze języki tańczyły, a iskry temu towarzyszące zamazywały cały obraz dookoła. 
W końcu odsunęliśmy się od siebie, jednak nie było pomiędzy nami większego dystansu... Zmieściła by się tu może kartka papieru ale nic więcej. Położyłam głowę na jego ramieniu ciesząc się jego obecnością.
- Potrzebowałam cię? - wyszeptałam, a łzy kapały z moich policzków.
- Musiałem o tym wszystkim pomyśleć i doszedłem do bardzo ważnego wniosku ale opowiem ci o nim po kolacji.
Jego uśmiech był prawdziwy i zaraźliwy... Wyglądał jak nastolatek. Obawiałam się tylko jednego. Że może traktować mnie jako chwilową zabawkę, a bardzo nie chciałam nią być. Przez ostatni tydzień umierałam tysiące razy... rozsypywałam się w takich miejscach, do których nie chcę już nigdy wracać. Chcę zostać tu... przy nim. Cholera! tak bardzo tego chcę.
Bez niego chciałam się pozbierać ale nie dałam rady. Nie wiem czy to miłość, nie wiem czy to co jest między nami jest warte tego całego zamieszania, nie wiem czy coś z tego w ogóle będzie... nie wiem nic poza tym, że się przywitaliśmy, a jego piękna twarz wyglądała jak powrót do raju. Wiem tylko to, że bez niego gubię siebie i nienawidzę tego uczucia. Od pierwszego spojrzenia byłam jego i jeśli bóg postawił go na mojej drodze by złamał mi serce, okay. Bo nawet wielki ból jest warty jednej minuty z nim.

Wpatrywałam się w Zayn'a jak z wielkim skupieniem je sałatkę z kurczaka. Osobiście już się najadłam ale nie chciałam zrobić przykrości tutejszej kucharce, która osobiście przyniosła nam zamówione przez nas dania. Wyglądała na bardzo miłą.
- Miałeś mi opowiedzieć o tym wniosku, do którego doszedłeś po tygodniu unikania mnie.
- Jestem chory Josephin - moje serce zamarło, mój Zayn... - zachorowałem na śmiertelną chorobę... nie mają na nią lekarstwa.
- Coś się wymyśli - wychlipałam, zasłaniając usta rękoma, by w choć w małym stopniu zdusić mój szloch.
- Skarbie - wyszeptał chwytając mnie za rękę - Choruję na ciebie... Nie mogę tego powstrzymać, po prostu umieram bez ciebie. Tydzień o tym myślałem. Cholera Josephin! Pięć lat w zamknięciu, to nic w porównaniu z tymi dniami bez możliwości usłyszenia twojego głosu. Wiem, że to może jest samolubne z mojej strony ale nie mogę cię oddać komu innemu. Ale jeśli nic do mnie nie czujesz i wybierasz Niall'a, zrozumiem.
- Odwieź mnie do domu - wymamrotałam wycierając łzy z policzków.
- Do Niall'a? - spytał.
Panika w jego głosie była łatwa do usłyszenia. Pokiwałam przecząco głową dotykając jego anielskiej twarzy, którą tak bardzo pokochałam.
- Chcę jechać do ciebie... I zostać tam - wyszeptałam całując kącik jego ust.
- Na jak długo?
- Choćby i nawet na zawsze.
- A co będzie z twoim narzeczonym? - spytał jakby nadal nie rozumiał tego co do niego mówię.
- Poradzi sobie, jak zawsze. 
- Chcesz go zostawić dla mnie? - nadal się upewniał.
- Tak, bo gdyby mi na nim na prawdę zależało przez ostatni tydzień walczyła bym o nasz związek. Zamiast tego siedziałam zamknięta w gabinecie wlepiając wzrok w telefon czekając, aż w końcu się odezwiesz. Odchodziłam od zmysłów... Brakowało mi jednej osoby, a czułam się jakby ktoś zabrał mi wszystko i wszystkich. Nie chcę się już tak czuć...
Mulat chwycił mnie za rękę kierując nas w stronę wyjścia z restauracji. Nie odezwał się, był opanowany i skupiony. Szukał auta i gdy je zobaczył czułam jak przyśpiesza kroku. Tak na prawdę nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Nie znaliśmy się za dobrze ale gdybym w tym momencie nie znajdowała się w jego aucie, w drodze do jego domu... żałowała bym wszystkiego. Żałowała bym mojej małej odrobiny szczęścia. Mojego szczęścia, które od dnia naszego pierwszego spotkania nosi jego imię. Chcę przekonać się co przyniesie nam czas i jeśli zrujnowanie swojego związku i stabilizacji w życiu nie będzie tego warte może się tym przejmę. Ale coś czuję, że ten chłopak, mężczyzna, mój Zayn jest wart tego wszystkiego...

Zdążyliśmy tylko przekroczyć próg jego mieszkania, które okazało się o wiele większe niż sobie to wyobrażałam, a ja od razu rzuciłam się na niego z rękami zdejmując jego marynarkę i rzucając ją w kąt przedpokoju. Całując się wkroczyliśmy do salonu po kolei zrzucając z siebie wszystkie części garderoby. Chciałam jak najszybciej zdjąć z niego koszulę przez co jej guziki posypały się na ziemię. Zayn przegryzł moją wargę, a ja zaśmiałam się lekko pod nosem. Mulat uniósł mnie z ziemi więc oplotłam się wokół niego nogami.
- Do sypialni... już - wychrypiałam zostawiając po sobie ślady na jego szyi i obojczykach.
Po chwili w dość brutalny sposób zostałam rzucona na łóżko. Co ja gadam... Położył mnie na nim niczym lalkę z porcelany jakby bał się, że coś mi zrobi. Delikatnie muskając moją skórę swoimi opuszkami zsunął ze mnie materiał sukienki przez co leżałam tylko w koronkowych majtkach. Całował każdy nawet najmniejszy fragment mojego brzucha, a moje pożądanie wciąż mknęło ku górze... do góry, do góry, do góry.
Zayn odpiął guzik spodni zsuwając je z nóg razem z bokserkami dzięki czemu mogłam go oglądać w całej okazałości. O cholera.... on wygląda jak bóg. Pociągnął mnie lekko za kostki przesuwając mnie w dół łóżka. Nasze usta znowu się odnalazły. Czułam jak jedną ręką stara się zdjąć koronkowy materiał, który dzielił nas od jeszcze większej bliskości. Szybkim ruchem zerwałam z siebie bieliznę. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Na pewno tego chcesz? - spytał całując moje piersi.
Pod dotykiem jego ust moje plecy wygięły się w łuk i zdążyłam wysapać tylko ciche tak. Czułam wszystko trzy razy wolniej. Jego dłonie znajdowały się tuż przy mojej twarzy, a usta wypowiadały cichą modlitwę w moją skórę. Zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego litanię on wpił się we mnie. Jęknęłam zaciągając się powietrzem. Wbiłam paznokcie w jego wyrzeźbione plecy, po raz kolejny błagając o to, by on nie okazał się tylko snem. Jego biodra poruszały się miarowo... góra... dół... góra... dół... zaczęłam spadać. Czułam jak palce u stóp zaczynają drętwieć, a oddech staje się urywany. Nagle się zatrzymałam, zaczęłam wzlatywać.
Do nieba..
Do nieba..
Prosto do nieba...
- Błagam cię mała, zrób to dla mnie - mamrotał, a jego oddech ciężko opadał na moje ramiona.
I w tym samym momencie gdy się odezwał sięgnęłam szczytu... Po chwili opadł na mnie głośno krzycząc moje imię. Powoli traciłam świadomość... nie wiem czy miało to związek z orgazmem czy, po prostu było to spowodowane jego obecnością.
Mulat wysunął się ze mnie przez co lekko się skrzywiłam jednak, po chwili moja twarz przybrała poprzedni wyraz. Była jakby spokojna i szczęśliwa jednocześnie. Wtuliłam się w ciało Zayn'a kreśląc kółka na jego idealnym torsie. Całowałam każdą nawet najmniejszą rankę, która się na nim znajdowała. Były tam liczne przypalenia, rany kłute i  głębsze rany, które pozostawiły po sobie paskudne ślady. Niektóre były zakryte tatuażami. Mój biedny anioł, mój kochany anioł.
- I co teraz z nami będzie? - spytał bawiąc się moimi włosami.
- A czego oczekujesz lub pragniesz?
- Chcę żeby pierwszą rzeczą jaką zobaczę z rana były twoje włosy wkradającą się na twoją twarz. Chcę codziennie wracać jak najszybciej do domu, by móc zobaczyć cię ponownie. Chcę być twój. Chcę byś ty była moja...
Spojrzałam na niego dotykając dłonią jego zarostu. Zatrzymałam palce na jego ustach, które tak idealnie pasowały do moich. Dotknęłam jego ręki, która została stworzona do pary z moją. Wpatrywałam się w jego ciało, które było pokryte kropelkami potu. Gdy tak na niego patrzyłam nie widziałam zwykłego mężczyzny ale kogoś z kim chcę spędzić tyle czasu na ile pozwoli mi świat.
I w tym momencie uderzyła mnie prawda. Całe życie dążyłam do chwilowego szczęścia. Chciałam posiadać i być w czyimś posiadaniu. Traktowałam innych przedmiotowo, bo o sobie też myślałam jak o zwykłej rzeczy. Ale przy nim byłam kimś więcej... nie wiem czy tą prawdziwą sobą ale jedno było pewne. Byłam szczęśliwa. Pierwszy raz znajdowałam się ponad tą cholerną ziemią i było mi z tym dobrze. 
- Okay... ale jest jeden warunek.
- Spełnię każdy - wyszeptał układając swoje usta na moim czole.
- Obiecaj, że nic nas nigdy nie poróżni, że nigdy mnie nie skrzywdzisz i będziesz tylko mój. Jesteś w stanie to zrobić?
Pomiędzy nami zapadła cisza. Sekundy zdawały się godzinami, a minuty wiecznością...

***
nowy rozdział! chyba jest okay xd
zwiększę trochę liczbę komentarzy ale przy waszym tempie pisania ich to i tak nic xd
od dzisiaj:
3 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem :)))

wtorek, 6 stycznia 2015

Chapter 4 - Przyprawiasz mnie o rogi


Obudziłam się w nocy dobre parę razy. Przez to wszystko co wczoraj się stało nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Plątanina w mojej głowie zaczęła wykańczać mnie psychicznie. Moja siła mentalna była bezużyteczna. Na tym polegała moja profesja. Nie mieszałam życia prywatnego z pracą.
Zayn co ty ze mną robisz ~ pomyślałam wstając z kanapy.
Zerknęłam na telefon, który wyświetlał godzinę 5:30. Skoro i tak już nie zasnę może jeszcze trochę popracuję. Nie zastanawiając się nad tym czy obudzę blondyna skierowałam się do sypialni wyjmując z niej ubrania. Jak zawsze była to biała koszula i grafitowa spódnica, która idealnie przylegała do mojego ciała.
- Już wstałaś? - usłyszałam za sobą mruknięcie.
Odwróciłam się w stronę Niall'a i wzruszyłam ramionami. Nie wiem czemu ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać chyba potrzebuję przerwy. 
"Może nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje"
Niech to w końcu się uciszy! Kocham go... Chyba... na pewno go kocham. Boże co się ze mną dzieje? Z ubraniami w ręce szybko pobiegłam do łazienki zamykając się w niej. Usiadłam na podłodze po raz kolejny odtwarzając sobie w myślach naszą ostatnią rozmowę. Chwyciłam się za głowę mając ochotę krzyczeć. Moim ciałem targała głupia tęsknota do kogoś kto powinien mi być całkowicie obojętny. W chwili spokoju szybko się ubrałam, ułożyłam włosy, nałożyłam na twarz delikatny makijaż i stając przed lustrem przypomniałam sobie dotyk jego ust na mojej skórze. Palące uczucie towarzyszące wspomnieniu... Przymknęłam oczy walcząc sama z sobą. Kochasz Niall'a nie Zayn'a, zapewniałam się jednak moje serce dygotało tylko przy jednym imieniu.
Josephin bądź spokojna. Oddychaj głęboko, to tylko jest fatamorganą. Twoje uczucia są stałe. Kochasz swojego narzeczonego, bo to on będzie dla ciebie lepszy. To on ci pomagał osiągnąć to wszystko. To on był przy tobie w najtrudniejszych chwilach... Właśnie dlatego byłaś w nim zakochana.
Szeroko otworzyłam oczy przyłapując się na tym, że gdy myślę o tym co do niego czuję używam czasu przeszłego. A może to wszystko to prawda? Może nie kocham go tak jak myślałam. Może jestem z nim tylko z głupiego przyzwyczajenia. Może potrzebuję czegoś innego. Kogoś kto wstrząśnie moim życiem... kogoś kto pokaże mi prawdziwe życie.

Było już dość późno. Od paru godzin siedziałam już w pracy. Ten dzień nie należał do najlepszych. Nie mogłam poukładać myśli w własnej głowie. Za dziesięć minut powinien zjawić się Zayn. Patrzałam na zegarek czekając aż znowu będę mogła go zobaczyć. Gdy minuty mijały moje ręce trzęsły się co raz mocniej. Drzwi się uchyliły... Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty mulat ubrany w zwykły t-shirt i podziurawione rurki.
- Dzień dobry - powiedział, a moje serce o mało nie wyskoczyło z dotychczasowego miejsca.
- Witaj Zayn - wymamrotałam.
- To co dzisiaj robimy? - spytał siadając na fotelu na przeciwko mnie.
- Porozmawiamy, w końcu, po to tu jesteśmy.
- Nie bądź taka sztywna - zaczął się ze mną droczyć.
Zaśmiałam się pod nosem wstając z miejsca, okrążyłam dookoła biurko siadając na jego rancie.
- Więc co proponujesz? 
- Wczoraj wspominałaś, że nigdy nie byłaś na normalnej randce, a dziś jest piękny słoneczny dzień. Idealny by pójść do zoo.
- Zoo? - zapytałam rozbawiona.
- Mówię poważnie Josephin. Zoo to bardzo dobre miejsce jak na pierwszą randkę.
- Pamiętasz, że mam narzeczonego? Co będzie jeśli się dowie?
- Kto powiedział, że musi się dowiedzieć? - zapytał podchodząc bliżej tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry.
Miałam nadzieje, że mnie pocałuje albo przynajmniej dotknie ale on zamiast tego tylko patrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Wierzchem dłoni potarł po moim policzku, a ja musiałam się przytrzymać biurka żeby nie upaść.
- Może i byłem zamknięty przez pięć lat ale jeszcze potrafię rozróżnić gdy dziewczyna reaguje na ciebie w taki sposób - wskazał na moje ręce, które trzęsły się jak galaretka - i taki - przyłożył rękę do mojej klatki piersiowej, a moje serce od razu przyśpieszyło obroty - i jeszcze ten - znów położył rękę na mojej twarzy, a ja mimowolnie wtuliłam się w jego dotyk - no i w mój ulubiony sposób - złączył nasze usta.
Zamiast go odepchnąć położyłam ręce na jego karku. On posadził mnie na biurku, a ja przyciągnęłam go jeszcze bardziej przez co zachichotał. Uśmiechnęłam się szeroko opierając swoje czoło o jego. Oboje ciężko oddychaliśmy dzięki czemu w spokoju mogłam posłuchać bicia jego serca.
- Niall mnie zabije - wyszeptałam - ale...
- Czy usłyszałem jakieś ale? - powiedział machając zabawnie brwiami.
- Ale dzięki tobie czuję się jakbym była kimś innym.
- Zawsze mówisz takie rzeczy swoim pacjentom po dwóch dniach?
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się widząc jego chłopięcy uśmiech. Pokręciłam przecząco głową i w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do biura. Na szczęście mój gabinet był oddzielony od rejestracji więc w ostatnim momencie zdążyłam się odsunąć od mulata i stanąć na równe nogi. Do pomieszczenia wszedł Harry z jakąś paczką.
- Witaj moja najukochańsza siostro i jej nowy pacjencie - pomachał niczym królowa, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem chociaż nie było to do mnie podobne.
Brunet spojrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym zmierzył wzrokiem Zayn'a, który jak zawsze był uśmiechnięty.
- Młoda czy ty coś brałaś?
- Nie, po prostu mam dobry humor. Co cię tu sprowadza?
- Louis był u mnie gdy nagle do mojego mieszkania wbiegł spocony Horan. Serio ale ugh... nie wyglądał najlepiej. Gadał coś o jakiejś nowej ofercie pracy, o tym, że będziecie musieli się wyprowadzić - zrobił pauzę - przestałem słuchać, bo w telewizji leciał mecz. Rozumiesz? I moja droga, poskarżył mi się na ciebie więc jak na dobrego brata przystało powiedziałem mu, że jest nienormalny i może też powinien się do ciebie zgłosić. Bez obrazy - machnął ręką w stronę mulata - A w kartonie mam parę nowych książek dla ciebie. Lou szukał ich po całej Europie gdy zwiedzał ją z Pezz.
- Jaka wyprowadzka? - zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem do końca ale będziesz musiała z nim porozmawiać. Bo rozumiem, że nie chcesz się wyprowadzać - mruknął zerkając na Zayn'a.
Podążyłam za nim wzrokiem zauważając na twarzy chłopaka odrobinę różowej szminki... cholera mojej szminki. Speszona podrapałam się po karku chwytając swojego brata za rękę ciągnąc go w stronę drzwi.
- Za moment wrócimy - wymamrotałam nie zatrzymując się.
Stałam z Harry'm na korytarzu, a on uważnie skanował mnie wzrokiem. Z uśmiechem na twarzy skrzyżował ręce i powiedział:
- Gadaj co przeskrobałaś.
- Chyba przestałam kochać Niall'a.
- I zakochałaś się w tym mulacie? 
- Nie mam pojęcia.
- Lubię Niall'a jest moim przyjacielem i w ogóle - wymamrotał - ale gdy cię dziś zobaczyłem byłem w szoku. Pierwszy raz uśmiechałaś się tak szczerze i jeśli to jest zasługa tego chłopaka, to nie mam nic do powiedzenia. To twoje życie i jeśli nie jesteś z Niall'em szczęśliwa zrozumiem.
Przytuliłam się do niego czując lekkie ukojenie.
- Nie wiem co mam robić.
- Choć raz w życiu pomyśl o sobie. Nie o karierze, o Niall'u czy o mnie. Bo na prawdę jedyną rzeczą, którą chcę bardziej od sportowego auta jest widok ciebie. Szczęśliwej tak jak parę minut temu. Ale na razie nie mów nic Horan'owi, ja też będę miał buzię na kłódkę. Bo jeśli ten...
- Zayn.
- Jeśli Zayn okaże się nie być wart takiej cudownej osoby jak ty, może uda ci się naprawić swój związek.
- Nie wiem czy jestem w stanie okłamywać Niall'a.
- To nie kłamstwo... tylko małe odejście od prawdy. A teraz jeśli pozwolisz jadę po moją dziewczynę.
- Cieszę się, że kogoś masz.
- A ja cieszę się, że nareszcie się uśmiechasz.
Po rozmowie z Harry'm wróciłam do gabinetu zastając tam Zayn'a stojącego przy oknie. Najwidoczniej nas obserwował.
- Domyślił się? - spytał nie odwracając się w moją stronę.
- Nie jest taki głupi ale nic nikomu nie powie. Więc idziemy do tego zoo? - spytałam, a on radośnie pokiwał głową.

Staliśmy właśnie przy klatce z tygrysem gdy nagle poczułam jak ręka Zayn'a obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego ramieniu.
- Na prawdę to było tak widać, że stresuję się przy tobie?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo - zaśmiał się całując moje czoło.
- Przy tobie dostaję rogów - powiedziałam patrząc mu w oczy - jeszcze nigdy nie robiłam tak nieodpowiedzialnych rzeczy.
- Dopiero się rozkręcam. Wiesz co... ludzie w psychiatryku mieli rację mówiąc, że jesteś dobra w tym co robisz.
- Na prawdę? - zapytałam, a on pokiwał głową.
- Przy tobie zapominam. Jakbym znów miał dwadzieścia lat - zaczęłam się śmiać - Bawi cię to?
- Nie - nadal chichotałam - po prostu to działa w dwie strony. Ty masz dwadzieścia ale ja w tym momencie czuję się jak szczęśliwa osiemnastolatka.
- Lubię gdy się uśmiechasz Josephin.
- Jo - poprawiłam go.
- Co?
- Wszyscy mówią do mnie Josephin, to takie oficjalne. Wolę Jo.
- Wolałbym dostawić do tego jeszcze jedno słowo - wpatrywałam się w niego skoncentrowana - Moja Jo.


***
Boże jak ja was uwielbiam! ten blog jest rekordzistą
jeśli chodzi o komentarze :'))))
aż chce mi się skakać i płakać ze szczęścia. mam nadzieję, że już tak zostanie.
ten rozdział na pewno wam się spodoba sądząc po komentarzach 
chcecie żeby była z Zayn'em.
tak jak zawsze:
2 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem Aniołki :*

sobota, 3 stycznia 2015

Chapter 3 - Ponad ziemią


Była już północ, a moja rozmowa z Zayn'em, bo tak miał na imię mój nowy pacjent nie miała końca. Wydawał się być całkowicie normalny, może nawet aż za. Opowiadał o swoich przygodach, dziewczynach i ludzi jakich poznał przed tym za nim go zamknęli. Jego życie było na prawdę zaskakujące. Nigdy nie wykazywał zbytniej agresji, nie miał wcześniejszych przewinień, żył tak jak każdy. Nigdy niczym się nie przejmował, bo jak mówił "chciałem żyć dniem dzisiejszym, bo przecież jutro jest niepewne". Jego tok myślenia o przyszłości był całkiem inny niż mój.
Przez niego zrozumiałam tak na prawdę ile mnie ominęło. Nigdy nie byłam na prawdziwej randce, imprezie czy wagarach. W szkole liczyły się tylko oceny, mój narzeczony nigdy nie wykazał choć trochę inwencji twórczej, by zaprosić mnie w jakieś normalne miejsce, nigdy nie zerwałam się z lekcji, nigdy też nie byłam zaproszona na żadną imprezę. Oczywiście pomijając te, który były zrobione u mnie w domu. Harry często je organizował ale ja zamiast się do nich przyłączyć i zachowywać się jak normalna nastolatka zamykałam się w pokoju z Niall'em i razem czytaliśmy książki, pomagał mi się uczyć do sprawdzianów lub po prostu rozmawialiśmy.
- Miałeś bardzo ciekawe życie - przyznałam chwytając kolejny kawałek pizzy, którą zamówiliśmy jakiś czas temu.
- A jakie było twoje?
- To ja jestem twoją terapeutką..
- Nie potrzebuję psychologa, chcę tylko z kimś porozmawiać. Może to mi pomoże się przypasować do społeczeństwa - nie przerywał - Bo rozumiesz, przez pięć lat nie miałem styczności z normalnymi ludźmi. To pomoże mi odnaleźć mnie.
- Niech ci będzie - w końcu się zgodziłam - Od zawsze wiedziałam co chcę robić i starałam się jak najbliżej zbliżyć do upragnionego celu, nigdy nie byłam rozrywkowa, nie miałam wielu przygód. Moją największą przygodą jest związek z Niall'em, bo tak ma na imię mój narzeczony. Mam też starszego brata, który jest moim całkowitym przeciwieństwem. Z rodzicami nie mam żadnego kontaktu odkąd przeprowadziłam się tu z Harry'm. To tyle.
- Czyli poważna pani psycholog ma narzeczonego - zaśmiał się jednak ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
- Co cię tak śmieszy?
- Bo zamiast spędzać z nim czas siedzisz tu - wskazał na gabinet - z człowiekiem, którego tak na prawdę nie znasz. Nie uważasz, że to zabawne?
- Ostatnio nam się nie układa najlepiej ale przecież, to jest normalne w związku. Czasem trzeba od siebie trochę odpocząć.
- Nie jeśli się kogoś bardzo kocha.
- Sugerujesz, że nie kocham własnego narzeczonego? To kpina.
- Nie. Mam na myśli to, że  nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje. Gdy dwoje ludzi nie widzi poza sobą świata nawet kłótnia nie jest w stanie ich rozdzielić.
- Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?
- Bo gdybym miał kogoś takiego jak ty nigdy nie pozwoliłbym jej spędzić nocy poza domem z obcym mężczyzną.
Moje poliki spłonęły żywym ogniem, a serce przyspieszyło trzy krotnie. Wpatrywałam się w całkiem obcego mi człowieka, który z minuty na minutę zaskakiwał mnie coraz bardziej. Przy każdym słowie wypowiedzianym przez niego moje ciało drży jakby sam Zayn, był niewiadomo jakim bóstwem, a prawda jest taka, że kocham Niall'a. Tylko przez tą całą rozmowę nie wiem jak bardzo.
- Oddałabyś za niego własne życie?
- Gdyby nie było innego wyjścia - skwitowałam patrząc na pierścionek widniejący na moim palcu.
- Czyli zawahała byś się?
- Jak każdy normalny człowiek.
- Ale nie jak ten zakochany - wyszeptał zerkając na zegarek - Czas wracać do domu. Miło było z tobą porozmawiać.
- Z tobą również. Widzimy się jutro na wizycie? - zapytałam z nadzieją chociaż tak na prawdę sama nie rozumiałam dlaczego tak mi na tym zależy.
- Oczywiście.
Wyszliśmy z gabinetu dzięki czemu uderzyło w nas Londyńskie powietrze. Podałam mu rękę, a on uścisnął ją. Chciałam już odejść ale on dalej mnie trzymał.
- Dziękuję Josephin - powiedział całując mój policzek.
Odwrócił się na pięcie i poszedł. Nadal nie przestajesz mnie zaskakiwać panie Malik ~ pomyślałam wsiadając do auta. Z uśmiechem na twarzy przemierzałam puste ulice kierując się prosto do domu. Zatrzymałam się na podjeździe i starannie zamknęłam samochód. Na palcach weszłam do domu, starając się nie wykonać żadnego zbędnego hałasu. Odłożyłam klucze na komodzie i starannym ruchem zsunęłam z ramion płaszcz. Spojrzałam w lustro zauważając tam kogoś innego.
Już nie była taka poważna. Miała tylko dwadzieścia cztery lata, przecież była jeszcze młoda więc dlaczego zachowywała się jak po czterdziestce? Teraz była inna... uśmiechnięta, była mną.
Spojrzałam w dół, niby stałam na ziemi, a jednak czułam się jakbym wisiała w obłokach... gdzieś ponad ziemią.
- Gdzie tyle byłaś? Miało ci to zająć tylko godzinę, a jest już prawie druga w nocy! - krzyknął.
Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, moja twarz wróciła do normalnego stanu. Nie wyrażała żadnych emocji... żegnaj Jo.
- Mój pacjent potrzebował natychmiastowej wizyty, to moja praca. Musiałam mu pomóc.
- A może to nie był pacjent tylko jakiś inny mężczyzna? Przyznaj się! Już cię przeleciał?
- Nie jestem pierdolonym pasem startowym żeby ktoś mógł mnie przelecieć! Porozmawiamy jutro kiedy już ochłoniesz i wróci ci zdrowy rozsądek.
- Wcale mnie nie opuścił - warknął.
Wzięłam głęboki oddech i policzyłam do dziesięciu. Kiedy moje serce się opanowało minęłam go kierując się w stronę kuchni. Wzięłam do ręki butelkę wody i szklankę  po czym położyłam je na stoliku w salonie. Wbiegłam na górę przebrałam się w piżamę i wróciłam na dół. Niall siedział obrażony na schodach. Po raz kolejny teko dnia ominęłam go, by położyć się na kanapie. Przykryłam się kocem i zamknęłam oczy.
- Josephin zachowujesz się jak dziecko. Możesz spać u nas w sypialni - powiedział wstając z miejsca.
- Niall zachowujesz się jak dziecko sądząc, że cię zdradzam. A teraz wracaj do swojej sypialni, bo nie mam zamiaru nigdzie się stąd ruszyć.
Mój głos był poważny i nie znoszący sprzeciwu, a on dokładnie o tym wiedział. Usłyszałam tylko głośne westchnięcie i tupot bosych stóp po schodach. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Bijąc się z własnymi myślami przypomniały mi się słowa Zayn'a,
"Może nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje"
Głupieje przez to wszystko... jeszcze trzy dni temu stąpałam twardo po ziemi, a teraz wydaje mi się, ze znajduje się w wielkiej pustce nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani w niebie ani na ziemi.
"Ale nie jak ten zakochany"
Jego słowo odbijały się w mojej głowie niczym rzucone fatum, które przez resztę życia miało spoczywać na moich barkach. 
Jednak gdy emocje już opadły przyłożyłam rękę do policzka niemal czując jego lekki zarost łaskoczący moją skórę... uśmiech wrócił, a ja spokojnie zasnęłam.

***
Wow... no i jeszcze raz wow.
Proszę o dwa komentarze, a dostaję ich 6? :D
To jak wygrana na loterii xd Uwielbiam was i dziękuję :*
Tak jak ostatnio:
2 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem :)))

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Chapter 2 - Punkt widzenia


Typ człowieka, do których należałam nigdy nie był przesadnie ładny czy zdolny. Tak sądzili moi znajomi jednak gdy teraz patrzę w lustro podoba mi się to co widzę. Przecież właśnie tak wyglądają szczęśliwi ludzie.
Spięłam włosy w szykownego koka, po czym poprawiłam swoją spódnicę oraz koszulę. Wyglądałam profesjonalnie, szczerze przyznam, że zawsze staram się tak wyglądać. Przecież moi pacjenci potrzebują kogoś znającego się na swoim fachu, który traktuje ich całkowicie poważnie.
- Josephin, wychodzę do pracy. Podwieźć cię?
- Nie dziękuję Niall. Pojadę swoim autem.
- W takim razie miłego dnia w pracy,
Przed wyjściem złożył jeszcze na moich ustach słaby pocałunek. Myślę, że jego oddalenie ode mnie jest związane z tym co wczoraj powiedziałam, gdy przeglądał moje dokumenty.
Nie chcąc sobie dalej zapszątać głowy życiem prywatnym, całkowicie odcięłam się od niego i podążyłam do pracy. Gdy znajdowałam się pod własnym gabinetem westchnęłam pod nosem zauważając tam pewnego mulata, który nie wyglądał na jednego z bardziej przyjemnych typów.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?
- Spóźniła się pani - zerknęłam na zegarek, który pokazywał godzinę 8:02.
- Tylko o dwie minuty, jestem człowiekiem więc mam prawo do tego.
- Nie za to płacę.
- W każdej chwili może pan zmienić terapeutę ale wątpię, że w tym mieście znajdzie pan lepszego.
- Ma pani duże mniemanie o sobie.
- Nie, ale nie pozwolę sobie wejść na głowę przez głupie dwie minuty. A teraz jeśli pan już się uspokoił, zapraszam do środka.
Weszliśmy do białego pomieszczenia, wskazałam gestem ręki żeby usiadł na kanapie, a ja położyłam swoje rzeczy na biurko i przysiadłam na nim.
- Więc czy mógł by pan się przedstawić i opowiedzieć co pana tu sprowadza?
- Nazywam się Zayn Malik i myślę, że doczytała pani z akt co mnie tu sprowadza.
- Przeczytałam co sądzą o pana pobycie w psychiatryku inny, a ja chcę wiedzieć jaki był pana punkt widzenia.
- Moja rodzina zemściła się na mnie za to, że nie chciałem być jej częścią.
- Jak mam to rozumieć?
- Mój ojciec od zawsze był alkoholikiem i niezłym kutasem. Nienawidziłem go całym sercem ale matka nie miała tyle odwagi, by go wykopać. Z resztą nie tylko ona, moje siostry też nie miały zamiaru mu się postawić, a kiedy tylko próbowałem coś zrobić potępiały mnie, więc zebrałem swoje rzeczy i wyjechałem. Wróciłem tam, po ośmiu latach i pierwsze co zobaczyłem to podbite oko mamy. Gdy znalazłem tego gnoja pobiłem go do nieprzytomności. Sprawą zajęła się policja, a ojciec zgłosił sprawę do sądu. Matka powiedziała, że zezna na moją korzyść jeśli tylko przyznam się do błędu, przeproszę go i będę dobrym synem. Oczywiście się nie zgodziłem więc żeby ratować choć w małym stopniu mój tyłek posłali mnie do psychiatryka. Mówiła, że to dla mojego dobra, że powinienem się leczyć bo jestem agresywny i bla bla bla. I oto tak trafiłem do tego piekła, w którym codziennie mnie bito, szprycowano jakimiś prochami, po których odejmowało mi mowę i traciłem całkowicie kontakt z światem realnym.
- Czyli jest pan całkowicie zdrowy?
- No raczej, nie jestem wariatem - machnął ręką, by po chwili przeczesać włosy.
- Więc po co wykupił pan tyle wizyt? - zaciskałam.
- Ma pani mi pomóc... odnaleźć prawdziwego mnie.

Gdy wróciłam wieczorem do domu nawet nie fatygowałam się, by zajrzeć do kuchni, w której był Niall. Od razu zamknęłam się w gabinecie jeszcze raz przeglądając papiery pana Malik. To zadziwiające. Jak mózg człowieka jest odporny na nacisk fałszywych opinii i to, że nawet żadne z jego wspomnień nie zostało zniekształcone przez leki.
Po raz setny jeszcze raz przeczytałam przyczynę zatrzymania go w ośrodku psychiatrycznym i nadal nie mogąc uwierzyć w to co opowiedział, po moich plecach przeszły ciarki.

Pacjent wykazuje skłonności masochistyczne oraz jest on, 
zagrożeniem dla otaczających go ludzi z powodu nie panowania nad gniewem.
Zaburzenia, które zostały u niego wykryte między innymi:
depresja, początkowa schizofrenia oraz anoreksja
są wystarczającym dowodem na to, że ten człowiek nie jest w stanie żyć jak inni
i powinien przebywać pod stałą opieką psychologów przynajmniej do czasu gdy pozbędzie się
on skłonności samobójczych.

To wielka sterta kłamstw. On nie wygląda na samobójcę, nad depresją i anoreksją może bym się jeszcze zastanowiła ale schizofrenia? Ten chłopak normalnie odpowiada, nie widać u niego rozdwojonej jaźni. Zachowuje się jak każdy normalny facet.
- Josephin.. Nadal pracujesz? Powinnaś dać sobie na dziś już spokój.
Podniosłam na niego wzrok, jak zwykle stał z skrzyżowanymi rękami i wyrazem twarzy "zawiodłaś mnie".
- Muszę jeszcze trochę posiedzieć. Ten nowy pacjent jest wyjątkowy.
- Tylko się nie zakochaj - zażartował.
- To mi nie grozi.
- Mówiono o tobie w telewizji lokalnej.
- Na prawdę? Co mówili.
- Że rośnie nam nowa gwiazda psychologii, i że ludzie już czekają, aż sodówka uderzy ci do głowy.
- Jacy ludzie są mili.
- Sama się na to wszystko zgodziłaś, mogłaś nie pchać się tak bardzo na szczyt. Możesz z niego spaść.
- Wspaniałe uczucie mieć bezwarunkowe wsparcie w swoim narzeczonym - odparłam sarkastycznie wstając z miejsca. 
Minęłam go i chwyciłam płaszcz, który wisiał na wieszaku.
- Gdzie idziesz?
- Zapomniałam czegoś z pracy, będę za godzinę.
- Uciekając od takich problemów nie rozwiążesz ich.
- Okay, skończmy z cytatem dnia. Nie mam humoru i jestem zapracowana więc daj mi dziś święty spokój i zajmij się sobą skoro potrafisz mnie tylko denerwować.
Wyszłam z domu i wchodząc do auta odpaliłam jeszcze papierosa. Kierowałam się prosto do biura dzięki czemu po dziesięciu minutach znajdowałam się pod budynkiem. Wysiadłam z pojazdu i właśnie miałam otwierać drzwi, gdy usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Znów się pani spóźniła.

***
Dziękuję za pięć komentarzy! Jesteście wspaniali, nawet nie mogłam
marzyć o takim starcie bloga :*** 
mam nadzieje, że zostaniecie na dłużej.
więc od dziś ustalam regułę:
2 komentarze = nowy rozdział 
i widzimy się niebawem <3

Szablon by S1K