Obudziłam się w nocy dobre parę razy. Przez to wszystko co wczoraj się stało nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Plątanina w mojej głowie zaczęła wykańczać mnie psychicznie. Moja siła mentalna była bezużyteczna. Na tym polegała moja profesja. Nie mieszałam życia prywatnego z pracą.
Zayn co ty ze mną robisz ~ pomyślałam wstając z kanapy.
Zerknęłam na telefon, który wyświetlał godzinę 5:30. Skoro i tak już nie zasnę może jeszcze trochę popracuję. Nie zastanawiając się nad tym czy obudzę blondyna skierowałam się do sypialni wyjmując z niej ubrania. Jak zawsze była to biała koszula i grafitowa spódnica, która idealnie przylegała do mojego ciała.
- Już wstałaś? - usłyszałam za sobą mruknięcie.
Odwróciłam się w stronę Niall'a i wzruszyłam ramionami. Nie wiem czemu ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać chyba potrzebuję przerwy.
"Może nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje"
Niech to w końcu się uciszy! Kocham go... Chyba... na pewno go kocham. Boże co się ze mną dzieje? Z ubraniami w ręce szybko pobiegłam do łazienki zamykając się w niej. Usiadłam na podłodze po raz kolejny odtwarzając sobie w myślach naszą ostatnią rozmowę. Chwyciłam się za głowę mając ochotę krzyczeć. Moim ciałem targała głupia tęsknota do kogoś kto powinien mi być całkowicie obojętny. W chwili spokoju szybko się ubrałam, ułożyłam włosy, nałożyłam na twarz delikatny makijaż i stając przed lustrem przypomniałam sobie dotyk jego ust na mojej skórze. Palące uczucie towarzyszące wspomnieniu... Przymknęłam oczy walcząc sama z sobą. Kochasz Niall'a nie Zayn'a, zapewniałam się jednak moje serce dygotało tylko przy jednym imieniu.
Josephin bądź spokojna. Oddychaj głęboko, to tylko jest fatamorganą. Twoje uczucia są stałe. Kochasz swojego narzeczonego, bo to on będzie dla ciebie lepszy. To on ci pomagał osiągnąć to wszystko. To on był przy tobie w najtrudniejszych chwilach... Właśnie dlatego byłaś w nim zakochana.
Szeroko otworzyłam oczy przyłapując się na tym, że gdy myślę o tym co do niego czuję używam czasu przeszłego. A może to wszystko to prawda? Może nie kocham go tak jak myślałam. Może jestem z nim tylko z głupiego przyzwyczajenia. Może potrzebuję czegoś innego. Kogoś kto wstrząśnie moim życiem... kogoś kto pokaże mi prawdziwe życie.
Było już dość późno. Od paru godzin siedziałam już w pracy. Ten dzień nie należał do najlepszych. Nie mogłam poukładać myśli w własnej głowie. Za dziesięć minut powinien zjawić się Zayn. Patrzałam na zegarek czekając aż znowu będę mogła go zobaczyć. Gdy minuty mijały moje ręce trzęsły się co raz mocniej. Drzwi się uchyliły... Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty mulat ubrany w zwykły t-shirt i podziurawione rurki.
- Dzień dobry - powiedział, a moje serce o mało nie wyskoczyło z dotychczasowego miejsca.
- Witaj Zayn - wymamrotałam.
- To co dzisiaj robimy? - spytał siadając na fotelu na przeciwko mnie.
- Porozmawiamy, w końcu, po to tu jesteśmy.
- Nie bądź taka sztywna - zaczął się ze mną droczyć.
Zaśmiałam się pod nosem wstając z miejsca, okrążyłam dookoła biurko siadając na jego rancie.
- Więc co proponujesz?
- Wczoraj wspominałaś, że nigdy nie byłaś na normalnej randce, a dziś jest piękny słoneczny dzień. Idealny by pójść do zoo.
- Zoo? - zapytałam rozbawiona.
- Mówię poważnie Josephin. Zoo to bardzo dobre miejsce jak na pierwszą randkę.
- Pamiętasz, że mam narzeczonego? Co będzie jeśli się dowie?
- Kto powiedział, że musi się dowiedzieć? - zapytał podchodząc bliżej tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry.
Miałam nadzieje, że mnie pocałuje albo przynajmniej dotknie ale on zamiast tego tylko patrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Wierzchem dłoni potarł po moim policzku, a ja musiałam się przytrzymać biurka żeby nie upaść.
- Może i byłem zamknięty przez pięć lat ale jeszcze potrafię rozróżnić gdy dziewczyna reaguje na ciebie w taki sposób - wskazał na moje ręce, które trzęsły się jak galaretka - i taki - przyłożył rękę do mojej klatki piersiowej, a moje serce od razu przyśpieszyło obroty - i jeszcze ten - znów położył rękę na mojej twarzy, a ja mimowolnie wtuliłam się w jego dotyk - no i w mój ulubiony sposób - złączył nasze usta.
Zamiast go odepchnąć położyłam ręce na jego karku. On posadził mnie na biurku, a ja przyciągnęłam go jeszcze bardziej przez co zachichotał. Uśmiechnęłam się szeroko opierając swoje czoło o jego. Oboje ciężko oddychaliśmy dzięki czemu w spokoju mogłam posłuchać bicia jego serca.
- Niall mnie zabije - wyszeptałam - ale...
- Czy usłyszałem jakieś ale? - powiedział machając zabawnie brwiami.
- Ale dzięki tobie czuję się jakbym była kimś innym.
- Zawsze mówisz takie rzeczy swoim pacjentom po dwóch dniach?
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się widząc jego chłopięcy uśmiech. Pokręciłam przecząco głową i w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do biura. Na szczęście mój gabinet był oddzielony od rejestracji więc w ostatnim momencie zdążyłam się odsunąć od mulata i stanąć na równe nogi. Do pomieszczenia wszedł Harry z jakąś paczką.
- Witaj moja najukochańsza siostro i jej nowy pacjencie - pomachał niczym królowa, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem chociaż nie było to do mnie podobne.
Brunet spojrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym zmierzył wzrokiem Zayn'a, który jak zawsze był uśmiechnięty.
- Młoda czy ty coś brałaś?
- Nie, po prostu mam dobry humor. Co cię tu sprowadza?
- Louis był u mnie gdy nagle do mojego mieszkania wbiegł spocony Horan. Serio ale ugh... nie wyglądał najlepiej. Gadał coś o jakiejś nowej ofercie pracy, o tym, że będziecie musieli się wyprowadzić - zrobił pauzę - przestałem słuchać, bo w telewizji leciał mecz. Rozumiesz? I moja droga, poskarżył mi się na ciebie więc jak na dobrego brata przystało powiedziałem mu, że jest nienormalny i może też powinien się do ciebie zgłosić. Bez obrazy - machnął ręką w stronę mulata - A w kartonie mam parę nowych książek dla ciebie. Lou szukał ich po całej Europie gdy zwiedzał ją z Pezz.
- Jaka wyprowadzka? - zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem do końca ale będziesz musiała z nim porozmawiać. Bo rozumiem, że nie chcesz się wyprowadzać - mruknął zerkając na Zayn'a.
Podążyłam za nim wzrokiem zauważając na twarzy chłopaka odrobinę różowej szminki... cholera mojej szminki. Speszona podrapałam się po karku chwytając swojego brata za rękę ciągnąc go w stronę drzwi.
- Za moment wrócimy - wymamrotałam nie zatrzymując się.
Stałam z Harry'm na korytarzu, a on uważnie skanował mnie wzrokiem. Z uśmiechem na twarzy skrzyżował ręce i powiedział:
- Gadaj co przeskrobałaś.
- Chyba przestałam kochać Niall'a.
- I zakochałaś się w tym mulacie?
- Nie mam pojęcia.
- Lubię Niall'a jest moim przyjacielem i w ogóle - wymamrotał - ale gdy cię dziś zobaczyłem byłem w szoku. Pierwszy raz uśmiechałaś się tak szczerze i jeśli to jest zasługa tego chłopaka, to nie mam nic do powiedzenia. To twoje życie i jeśli nie jesteś z Niall'em szczęśliwa zrozumiem.
Przytuliłam się do niego czując lekkie ukojenie.
- Nie wiem co mam robić.
- Choć raz w życiu pomyśl o sobie. Nie o karierze, o Niall'u czy o mnie. Bo na prawdę jedyną rzeczą, którą chcę bardziej od sportowego auta jest widok ciebie. Szczęśliwej tak jak parę minut temu. Ale na razie nie mów nic Horan'owi, ja też będę miał buzię na kłódkę. Bo jeśli ten...
- Zayn.
- Jeśli Zayn okaże się nie być wart takiej cudownej osoby jak ty, może uda ci się naprawić swój związek.
- Nie wiem czy jestem w stanie okłamywać Niall'a.
- To nie kłamstwo... tylko małe odejście od prawdy. A teraz jeśli pozwolisz jadę po moją dziewczynę.
- Cieszę się, że kogoś masz.
- A ja cieszę się, że nareszcie się uśmiechasz.
Po rozmowie z Harry'm wróciłam do gabinetu zastając tam Zayn'a stojącego przy oknie. Najwidoczniej nas obserwował.
- Domyślił się? - spytał nie odwracając się w moją stronę.
- Nie jest taki głupi ale nic nikomu nie powie. Więc idziemy do tego zoo? - spytałam, a on radośnie pokiwał głową.
Staliśmy właśnie przy klatce z tygrysem gdy nagle poczułam jak ręka Zayn'a obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego ramieniu.
- Na prawdę to było tak widać, że stresuję się przy tobie?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo - zaśmiał się całując moje czoło.
- Przy tobie dostaję rogów - powiedziałam patrząc mu w oczy - jeszcze nigdy nie robiłam tak nieodpowiedzialnych rzeczy.
- Dopiero się rozkręcam. Wiesz co... ludzie w psychiatryku mieli rację mówiąc, że jesteś dobra w tym co robisz.
- Na prawdę? - zapytałam, a on pokiwał głową.
- Przy tobie zapominam. Jakbym znów miał dwadzieścia lat - zaczęłam się śmiać - Bawi cię to?
- Nie - nadal chichotałam - po prostu to działa w dwie strony. Ty masz dwadzieścia ale ja w tym momencie czuję się jak szczęśliwa osiemnastolatka.
- Lubię gdy się uśmiechasz Josephin.
- Jo - poprawiłam go.
- Co?
- Wszyscy mówią do mnie Josephin, to takie oficjalne. Wolę Jo.
- Wolałbym dostawić do tego jeszcze jedno słowo - wpatrywałam się w niego skoncentrowana - Moja Jo.
Josephin bądź spokojna. Oddychaj głęboko, to tylko jest fatamorganą. Twoje uczucia są stałe. Kochasz swojego narzeczonego, bo to on będzie dla ciebie lepszy. To on ci pomagał osiągnąć to wszystko. To on był przy tobie w najtrudniejszych chwilach... Właśnie dlatego byłaś w nim zakochana.
Szeroko otworzyłam oczy przyłapując się na tym, że gdy myślę o tym co do niego czuję używam czasu przeszłego. A może to wszystko to prawda? Może nie kocham go tak jak myślałam. Może jestem z nim tylko z głupiego przyzwyczajenia. Może potrzebuję czegoś innego. Kogoś kto wstrząśnie moim życiem... kogoś kto pokaże mi prawdziwe życie.
Było już dość późno. Od paru godzin siedziałam już w pracy. Ten dzień nie należał do najlepszych. Nie mogłam poukładać myśli w własnej głowie. Za dziesięć minut powinien zjawić się Zayn. Patrzałam na zegarek czekając aż znowu będę mogła go zobaczyć. Gdy minuty mijały moje ręce trzęsły się co raz mocniej. Drzwi się uchyliły... Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty mulat ubrany w zwykły t-shirt i podziurawione rurki.
- Dzień dobry - powiedział, a moje serce o mało nie wyskoczyło z dotychczasowego miejsca.
- Witaj Zayn - wymamrotałam.
- To co dzisiaj robimy? - spytał siadając na fotelu na przeciwko mnie.
- Porozmawiamy, w końcu, po to tu jesteśmy.
- Nie bądź taka sztywna - zaczął się ze mną droczyć.
Zaśmiałam się pod nosem wstając z miejsca, okrążyłam dookoła biurko siadając na jego rancie.
- Więc co proponujesz?
- Wczoraj wspominałaś, że nigdy nie byłaś na normalnej randce, a dziś jest piękny słoneczny dzień. Idealny by pójść do zoo.
- Zoo? - zapytałam rozbawiona.
- Mówię poważnie Josephin. Zoo to bardzo dobre miejsce jak na pierwszą randkę.
- Pamiętasz, że mam narzeczonego? Co będzie jeśli się dowie?
- Kto powiedział, że musi się dowiedzieć? - zapytał podchodząc bliżej tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry.
Miałam nadzieje, że mnie pocałuje albo przynajmniej dotknie ale on zamiast tego tylko patrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Wierzchem dłoni potarł po moim policzku, a ja musiałam się przytrzymać biurka żeby nie upaść.
- Może i byłem zamknięty przez pięć lat ale jeszcze potrafię rozróżnić gdy dziewczyna reaguje na ciebie w taki sposób - wskazał na moje ręce, które trzęsły się jak galaretka - i taki - przyłożył rękę do mojej klatki piersiowej, a moje serce od razu przyśpieszyło obroty - i jeszcze ten - znów położył rękę na mojej twarzy, a ja mimowolnie wtuliłam się w jego dotyk - no i w mój ulubiony sposób - złączył nasze usta.
Zamiast go odepchnąć położyłam ręce na jego karku. On posadził mnie na biurku, a ja przyciągnęłam go jeszcze bardziej przez co zachichotał. Uśmiechnęłam się szeroko opierając swoje czoło o jego. Oboje ciężko oddychaliśmy dzięki czemu w spokoju mogłam posłuchać bicia jego serca.
- Niall mnie zabije - wyszeptałam - ale...
- Czy usłyszałem jakieś ale? - powiedział machając zabawnie brwiami.
- Ale dzięki tobie czuję się jakbym była kimś innym.
- Zawsze mówisz takie rzeczy swoim pacjentom po dwóch dniach?
Spojrzałam na niego i zaśmiałam się widząc jego chłopięcy uśmiech. Pokręciłam przecząco głową i w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do biura. Na szczęście mój gabinet był oddzielony od rejestracji więc w ostatnim momencie zdążyłam się odsunąć od mulata i stanąć na równe nogi. Do pomieszczenia wszedł Harry z jakąś paczką.
- Witaj moja najukochańsza siostro i jej nowy pacjencie - pomachał niczym królowa, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem chociaż nie było to do mnie podobne.
Brunet spojrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym zmierzył wzrokiem Zayn'a, który jak zawsze był uśmiechnięty.
- Młoda czy ty coś brałaś?
- Nie, po prostu mam dobry humor. Co cię tu sprowadza?
- Louis był u mnie gdy nagle do mojego mieszkania wbiegł spocony Horan. Serio ale ugh... nie wyglądał najlepiej. Gadał coś o jakiejś nowej ofercie pracy, o tym, że będziecie musieli się wyprowadzić - zrobił pauzę - przestałem słuchać, bo w telewizji leciał mecz. Rozumiesz? I moja droga, poskarżył mi się na ciebie więc jak na dobrego brata przystało powiedziałem mu, że jest nienormalny i może też powinien się do ciebie zgłosić. Bez obrazy - machnął ręką w stronę mulata - A w kartonie mam parę nowych książek dla ciebie. Lou szukał ich po całej Europie gdy zwiedzał ją z Pezz.
- Jaka wyprowadzka? - zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem do końca ale będziesz musiała z nim porozmawiać. Bo rozumiem, że nie chcesz się wyprowadzać - mruknął zerkając na Zayn'a.
Podążyłam za nim wzrokiem zauważając na twarzy chłopaka odrobinę różowej szminki... cholera mojej szminki. Speszona podrapałam się po karku chwytając swojego brata za rękę ciągnąc go w stronę drzwi.
- Za moment wrócimy - wymamrotałam nie zatrzymując się.
Stałam z Harry'm na korytarzu, a on uważnie skanował mnie wzrokiem. Z uśmiechem na twarzy skrzyżował ręce i powiedział:
- Gadaj co przeskrobałaś.
- Chyba przestałam kochać Niall'a.
- I zakochałaś się w tym mulacie?
- Nie mam pojęcia.
- Lubię Niall'a jest moim przyjacielem i w ogóle - wymamrotał - ale gdy cię dziś zobaczyłem byłem w szoku. Pierwszy raz uśmiechałaś się tak szczerze i jeśli to jest zasługa tego chłopaka, to nie mam nic do powiedzenia. To twoje życie i jeśli nie jesteś z Niall'em szczęśliwa zrozumiem.
Przytuliłam się do niego czując lekkie ukojenie.
- Nie wiem co mam robić.
- Choć raz w życiu pomyśl o sobie. Nie o karierze, o Niall'u czy o mnie. Bo na prawdę jedyną rzeczą, którą chcę bardziej od sportowego auta jest widok ciebie. Szczęśliwej tak jak parę minut temu. Ale na razie nie mów nic Horan'owi, ja też będę miał buzię na kłódkę. Bo jeśli ten...
- Zayn.
- Jeśli Zayn okaże się nie być wart takiej cudownej osoby jak ty, może uda ci się naprawić swój związek.
- Nie wiem czy jestem w stanie okłamywać Niall'a.
- To nie kłamstwo... tylko małe odejście od prawdy. A teraz jeśli pozwolisz jadę po moją dziewczynę.
- Cieszę się, że kogoś masz.
- A ja cieszę się, że nareszcie się uśmiechasz.
Po rozmowie z Harry'm wróciłam do gabinetu zastając tam Zayn'a stojącego przy oknie. Najwidoczniej nas obserwował.
- Domyślił się? - spytał nie odwracając się w moją stronę.
- Nie jest taki głupi ale nic nikomu nie powie. Więc idziemy do tego zoo? - spytałam, a on radośnie pokiwał głową.
Staliśmy właśnie przy klatce z tygrysem gdy nagle poczułam jak ręka Zayn'a obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego ramieniu.
- Na prawdę to było tak widać, że stresuję się przy tobie?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo - zaśmiał się całując moje czoło.
- Przy tobie dostaję rogów - powiedziałam patrząc mu w oczy - jeszcze nigdy nie robiłam tak nieodpowiedzialnych rzeczy.
- Dopiero się rozkręcam. Wiesz co... ludzie w psychiatryku mieli rację mówiąc, że jesteś dobra w tym co robisz.
- Na prawdę? - zapytałam, a on pokiwał głową.
- Przy tobie zapominam. Jakbym znów miał dwadzieścia lat - zaczęłam się śmiać - Bawi cię to?
- Nie - nadal chichotałam - po prostu to działa w dwie strony. Ty masz dwadzieścia ale ja w tym momencie czuję się jak szczęśliwa osiemnastolatka.
- Lubię gdy się uśmiechasz Josephin.
- Jo - poprawiłam go.
- Co?
- Wszyscy mówią do mnie Josephin, to takie oficjalne. Wolę Jo.
- Wolałbym dostawić do tego jeszcze jedno słowo - wpatrywałam się w niego skoncentrowana - Moja Jo.
***
Boże jak ja was uwielbiam! ten blog jest rekordzistą
jeśli chodzi o komentarze :'))))
aż chce mi się skakać i płakać ze szczęścia. mam nadzieję, że już tak zostanie.
ten rozdział na pewno wam się spodoba sądząc po komentarzach
chcecie żeby była z Zayn'em.
tak jak zawsze:
2 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem Aniołki :*
OMG .. nie mogę się doczekać następnego! <3 Kocham tego bloga! I jeszcze ta randka w zoo taka aww ♥ haha szybko 5 rozdział prosze :D
OdpowiedzUsuńAsjagfahahagha <---- to wyjaśnia wszystko! Boże Zayn jest taki idealny w tym opowiadaniu i straszenie się cieszę że Harry jest po stronie Josephin. Ja to wiem! Oni będą razem, trochę szkoda Horana ale tu wyczuwam true looove ♥
OdpowiedzUsuńMoja Jo... no kurwa umarłam! Omg Malik taki romantyczny ♡ i to jak jej mówił, że reaguje na niego inaczej! Boże, jezu, święta trójco i inni, dajcie mi takiego Zayna!
OdpowiedzUsuńCudowny! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest na prawdę wspaniały! Dziwię się tylko, że tak mało osób komentuje tego bloga i go obserwuje. A co do samego opowiadania to strasznie się cieszę z tego, że Zayn poszedł z Josephin na randkę i w ogóle shdfsghj są tacy słodcy. Mam nadzieję, że zostawi Nialla, bo Zayn jest dla niej bardziej odpowiedni.
OdpowiedzUsuńJezuu... Cudo ;) Zayn jest tu taki cudowny i słodki :-) zrób +18. Proszęęę :-P
OdpowiedzUsuń