sobota, 3 stycznia 2015

Chapter 3 - Ponad ziemią


Była już północ, a moja rozmowa z Zayn'em, bo tak miał na imię mój nowy pacjent nie miała końca. Wydawał się być całkowicie normalny, może nawet aż za. Opowiadał o swoich przygodach, dziewczynach i ludzi jakich poznał przed tym za nim go zamknęli. Jego życie było na prawdę zaskakujące. Nigdy nie wykazywał zbytniej agresji, nie miał wcześniejszych przewinień, żył tak jak każdy. Nigdy niczym się nie przejmował, bo jak mówił "chciałem żyć dniem dzisiejszym, bo przecież jutro jest niepewne". Jego tok myślenia o przyszłości był całkiem inny niż mój.
Przez niego zrozumiałam tak na prawdę ile mnie ominęło. Nigdy nie byłam na prawdziwej randce, imprezie czy wagarach. W szkole liczyły się tylko oceny, mój narzeczony nigdy nie wykazał choć trochę inwencji twórczej, by zaprosić mnie w jakieś normalne miejsce, nigdy nie zerwałam się z lekcji, nigdy też nie byłam zaproszona na żadną imprezę. Oczywiście pomijając te, który były zrobione u mnie w domu. Harry często je organizował ale ja zamiast się do nich przyłączyć i zachowywać się jak normalna nastolatka zamykałam się w pokoju z Niall'em i razem czytaliśmy książki, pomagał mi się uczyć do sprawdzianów lub po prostu rozmawialiśmy.
- Miałeś bardzo ciekawe życie - przyznałam chwytając kolejny kawałek pizzy, którą zamówiliśmy jakiś czas temu.
- A jakie było twoje?
- To ja jestem twoją terapeutką..
- Nie potrzebuję psychologa, chcę tylko z kimś porozmawiać. Może to mi pomoże się przypasować do społeczeństwa - nie przerywał - Bo rozumiesz, przez pięć lat nie miałem styczności z normalnymi ludźmi. To pomoże mi odnaleźć mnie.
- Niech ci będzie - w końcu się zgodziłam - Od zawsze wiedziałam co chcę robić i starałam się jak najbliżej zbliżyć do upragnionego celu, nigdy nie byłam rozrywkowa, nie miałam wielu przygód. Moją największą przygodą jest związek z Niall'em, bo tak ma na imię mój narzeczony. Mam też starszego brata, który jest moim całkowitym przeciwieństwem. Z rodzicami nie mam żadnego kontaktu odkąd przeprowadziłam się tu z Harry'm. To tyle.
- Czyli poważna pani psycholog ma narzeczonego - zaśmiał się jednak ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
- Co cię tak śmieszy?
- Bo zamiast spędzać z nim czas siedzisz tu - wskazał na gabinet - z człowiekiem, którego tak na prawdę nie znasz. Nie uważasz, że to zabawne?
- Ostatnio nam się nie układa najlepiej ale przecież, to jest normalne w związku. Czasem trzeba od siebie trochę odpocząć.
- Nie jeśli się kogoś bardzo kocha.
- Sugerujesz, że nie kocham własnego narzeczonego? To kpina.
- Nie. Mam na myśli to, że  nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje. Gdy dwoje ludzi nie widzi poza sobą świata nawet kłótnia nie jest w stanie ich rozdzielić.
- Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?
- Bo gdybym miał kogoś takiego jak ty nigdy nie pozwoliłbym jej spędzić nocy poza domem z obcym mężczyzną.
Moje poliki spłonęły żywym ogniem, a serce przyspieszyło trzy krotnie. Wpatrywałam się w całkiem obcego mi człowieka, który z minuty na minutę zaskakiwał mnie coraz bardziej. Przy każdym słowie wypowiedzianym przez niego moje ciało drży jakby sam Zayn, był niewiadomo jakim bóstwem, a prawda jest taka, że kocham Niall'a. Tylko przez tą całą rozmowę nie wiem jak bardzo.
- Oddałabyś za niego własne życie?
- Gdyby nie było innego wyjścia - skwitowałam patrząc na pierścionek widniejący na moim palcu.
- Czyli zawahała byś się?
- Jak każdy normalny człowiek.
- Ale nie jak ten zakochany - wyszeptał zerkając na zegarek - Czas wracać do domu. Miło było z tobą porozmawiać.
- Z tobą również. Widzimy się jutro na wizycie? - zapytałam z nadzieją chociaż tak na prawdę sama nie rozumiałam dlaczego tak mi na tym zależy.
- Oczywiście.
Wyszliśmy z gabinetu dzięki czemu uderzyło w nas Londyńskie powietrze. Podałam mu rękę, a on uścisnął ją. Chciałam już odejść ale on dalej mnie trzymał.
- Dziękuję Josephin - powiedział całując mój policzek.
Odwrócił się na pięcie i poszedł. Nadal nie przestajesz mnie zaskakiwać panie Malik ~ pomyślałam wsiadając do auta. Z uśmiechem na twarzy przemierzałam puste ulice kierując się prosto do domu. Zatrzymałam się na podjeździe i starannie zamknęłam samochód. Na palcach weszłam do domu, starając się nie wykonać żadnego zbędnego hałasu. Odłożyłam klucze na komodzie i starannym ruchem zsunęłam z ramion płaszcz. Spojrzałam w lustro zauważając tam kogoś innego.
Już nie była taka poważna. Miała tylko dwadzieścia cztery lata, przecież była jeszcze młoda więc dlaczego zachowywała się jak po czterdziestce? Teraz była inna... uśmiechnięta, była mną.
Spojrzałam w dół, niby stałam na ziemi, a jednak czułam się jakbym wisiała w obłokach... gdzieś ponad ziemią.
- Gdzie tyle byłaś? Miało ci to zająć tylko godzinę, a jest już prawie druga w nocy! - krzyknął.
Pierwszy raz widziałam go w takim stanie, moja twarz wróciła do normalnego stanu. Nie wyrażała żadnych emocji... żegnaj Jo.
- Mój pacjent potrzebował natychmiastowej wizyty, to moja praca. Musiałam mu pomóc.
- A może to nie był pacjent tylko jakiś inny mężczyzna? Przyznaj się! Już cię przeleciał?
- Nie jestem pierdolonym pasem startowym żeby ktoś mógł mnie przelecieć! Porozmawiamy jutro kiedy już ochłoniesz i wróci ci zdrowy rozsądek.
- Wcale mnie nie opuścił - warknął.
Wzięłam głęboki oddech i policzyłam do dziesięciu. Kiedy moje serce się opanowało minęłam go kierując się w stronę kuchni. Wzięłam do ręki butelkę wody i szklankę  po czym położyłam je na stoliku w salonie. Wbiegłam na górę przebrałam się w piżamę i wróciłam na dół. Niall siedział obrażony na schodach. Po raz kolejny teko dnia ominęłam go, by położyć się na kanapie. Przykryłam się kocem i zamknęłam oczy.
- Josephin zachowujesz się jak dziecko. Możesz spać u nas w sypialni - powiedział wstając z miejsca.
- Niall zachowujesz się jak dziecko sądząc, że cię zdradzam. A teraz wracaj do swojej sypialni, bo nie mam zamiaru nigdzie się stąd ruszyć.
Mój głos był poważny i nie znoszący sprzeciwu, a on dokładnie o tym wiedział. Usłyszałam tylko głośne westchnięcie i tupot bosych stóp po schodach. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Bijąc się z własnymi myślami przypomniały mi się słowa Zayn'a,
"Może nie kochasz go tak bardzo jak ci się wydaje"
Głupieje przez to wszystko... jeszcze trzy dni temu stąpałam twardo po ziemi, a teraz wydaje mi się, ze znajduje się w wielkiej pustce nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani w niebie ani na ziemi.
"Ale nie jak ten zakochany"
Jego słowo odbijały się w mojej głowie niczym rzucone fatum, które przez resztę życia miało spoczywać na moich barkach. 
Jednak gdy emocje już opadły przyłożyłam rękę do policzka niemal czując jego lekki zarost łaskoczący moją skórę... uśmiech wrócił, a ja spokojnie zasnęłam.

***
Wow... no i jeszcze raz wow.
Proszę o dwa komentarze, a dostaję ich 6? :D
To jak wygrana na loterii xd Uwielbiam was i dziękuję :*
Tak jak ostatnio:
2 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem :)))

6 komentarzy:

  1. Zayn potrafi zmienić każdego. Zgadzam się z tym co jej powiedział, nie kocha go tak mocno jak ona myśli, stawiała bym bardziej, że jest z Niallem z przyzwyczajenia. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Ja to czuję, ona będzie z Zaynem. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. omg ... Oni muszą być razem ♥ Rozdział jest genialny, a ja nie wiem czy dam radę wytrzymać do kolejnego haha :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka! Jagajshajagjsh ona cały czas myśli o Zaynie! Czuję looove ♥ pisz szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś genialna, czekam z niecierpliwością na następną część

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K